A miał być kompletny szlaban na zakup rzeczy nie związanych z przetrwaniem od 1 do 1. Żadnych:
papierów,
wstążeczek,
nitów,
bradsów,
klejów,
koralików,
guzików
i sama nie wiem czego.
A juz nade wszystko całkowity zakaz kupowania książek. CAŁKOWITY!.
I guzik z pętelką. Wielką jak dziury w krakowskich drogach. Zobaczyłam dziś na półce w maleńkiej księgarni "Batalistę" Perez-Revertego. Stałam długo i walczyłam ze sobą. Ale wygrał Arturo. Jak to zwykle z nim bywa... Zatopiona lekturze po uszy nie zamierzam kontaktowac się ze światem dopóki nie skończę i nie wypłaczę wszystkich łez...
I decided NOT to spend money on:
papers,
ribbons,
brads,
glues,
buttons
and so on.
And I had decided not to buy ANY book. But today I've seen a new book of Perez-Reverte. " The Painter Of Battles". And of course I bought it!
Friday, June 29, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment